Obiecałem żonie, że jeśli stanę na podium Dakaru, to więcej czasu poświęcę rodzinie - tłumaczy jeden z najlepszych polskich kierowców rajdowych.
- Teraz żałuję tych deklaracji - dodaje z uś-miechem. Trzykrotny mistrz Polski, mistrz Europy, triumfator Pucharu Świata FIA z dumą podkreśla, że jego celem było podium w Dakarze.
Kilka razy dosłownie ocierał się o nie, ale stanął na nim dopiero w tym roku.
- Od początku moim celem było podium, więc kiedy wreszcie dopiąłem celu uznałem, że to najlepszy moment na pożegnanie - wyjaśnia. - Nie wiem co będę robił, kiedy w styczniu moi koledzy będą walczyć na trasie Dakaru. Może zamknę się w szafie, żeby tego nie oglądać - śmieje się Hołowczyc. Hołowczyc, jak wielu późniejszych mistrzów kierownicy, karierę rozpoczął od kartingów. Jeszcze w szkole podstawowej. - W sporcie ważne są marzenia. Moim największym marzeniem było założenie dresu z napisem Polska i wysłuchanie na podium Mazurka Dąbrowskiego - wspomina olsztyński kierowca. - Wtedy powiedziałem sobie, że muszę być najlepszy, który pokona wszystkich.
Na trasach rajdowych pojawił się w 1984 roku, a już w następnym sezonie sięgnął po mistrzostwo kraju. Potem jego kariera potoczyła się błyskawicznie. Największe sukcesy w rajdach samochodowych odnosił razem z pilotem Maciejem Wisławskim. - Do dziś przyjaźnimy się - mówi "Hołek". - Utalentowany pilot i bardzo dobry człowiek. - dodaje. Dziesięć lat temu Hołowczyc zadebiutował na trasie Dakaru. Gdy dojechał wyczerpany do mety, przyznał, że pierwszy i ostatni raz przejechał ten rajd.
- Dakar to choroba, nieuleczalna - opowiada kierowca z Olsztyna. - Jednocześnie uczy pokory. Kiedyś świetny fiński kierowca Juha Kankkunen powiedział, że jak ukończę Dakar to będę innym człowiek. To prawda, Dakar potrafi zmienić człowieka. Wróciłem z innym spojrzeniem na świat. Dakar to jeden z najtrudniejszych rajdów terenowy na świecie. Przekonał się o tym także Hołowczyc.
Dwa lata temu prowadzone przez niego Mini All 4 Racing spadło z wydmy. I choć wypadek nie wyglądał groźnie kierowca ze złamanymiu żebrami i urazem kręgosłupa trafił do szpitala. -
Szczególnie trudna była dla mnie chwila, gdy musiałem podjąć decyzję o naciśnięciu czerwonego guzika, który oznacza koniec rajdu. Nadleciał helikopter, zabrano mnie do szpitala i tam okazało się, że nie jest to zwykły, drobny uraz- wspomina. Kierowcy z Olsztyna nie zobaczymy już na trasie Dakaru. Nie rozstaje się jednak ze sportem, ze ściganiem.
- Moje pasja coraz bardziej przesuwa się w kierunku rallycrossu czyli wyścigach na torze - tłumaczy. - Samochody przyspieszają do "setki" w niecałe dwie sekundy. Na razie się jeszcze uczę, ale w przyszłym roku chcę już wygrywać - dodaje.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?